nadanie statusu prawnego PLD mały kroczek..

Radosław Kintzi rakin w pop.e-wro.pl
Czw, 30 Gru 2004, 19:57:51 CET


Moje pięć groszy.

1. Jestem za stowarzyszeniem i gotów jestem płacić składki. Tak to już 
jest, że jeśli chce się coś osiągnąć (a ja chcę, żeby PLD rosło w siłę, 
zdobywało popularność, żeby można się nim było na świecie pochwalić jako 
dobrym polskim produktem - zarabiam na PLD i zawartość mojego portfela 
jest proporcjonalna do popularności tego systemu), to trzeba zwyczajnie 
wyjąć kasę z kieszeni i, wraz z ludźmi, którzy mają podobne cele, 
dorzucić się do wspólnej sprawy. Do tego potrzebna jest forma prawna. 
Dodatkowo pomaga ona pozyskać sponsorów, którzy dołożą to, czego nie da 
się wysupłać z własnej kieszeni.

2. Prośba do sceptyków, żeby nie torpedowali tego pomysłu. Nie musicie 
się przyłączać jeżeli nie widzicie potrzeby, ale też gadanie w stylu: 
"to jest bee", "to nie ma sensu", "to nic nie zmieni" powoduje tylko 
niepotrzebną wrogość do pomysłu, który jest ciekawy, jest obywatelką 
inicjatywą, wyjściem ze swojego ciasnego podwórka, otwarciem na świat.

Na świecie ludzie, którym w powiecie brakuje szkoły zwyczajnie zakładają 
stowarzyszenie, robią zrzutę na papier do drukarek, sekretarki, reklamę, 
ekspertów i z ich pomocą przygotowują plan budowy szkoły i pozyskania 
funduszy. A u nas? Pozyskanie pendriva do przygotowania cryptofs jest 
niemożliwe. I nie mówcie, że nikt tego nie potrzebuje. PLD tego 
potrzebuje. Ach! - zapomniałem - "a czym jest PLD?", "PLD nie istnieje", 
i lepiej żeby tak zostało.

3. Uważam głosy ludzi krzyczących, że nie będą finansować biurokracji (i 
pana prezesa), jako świadczące o nie zrozumieniu istoty sprawy. Po 
pierwsze biurokracja nie jest po to, by wyciągać i marnować ciężko 
zarobione pieniądze członków, ale po to właśnie by ich wydawanie 
kontrolować. Po drugie - i ważniejsze - pan prezes może (powinien!) 
pracować społecznie - w końcu jest członkiem stowarzyszenia, które 
realizuje jego cele - a więc jaki ma interes w uszczuplaniu jego zasobów 
finansowych. Już słyszę - "to się nie uda - znajdź takiego frajera, co 
będzie pracował za darmo". W naszym kraju takich frajerów nie ma. 
Warszawa utrzymuje 350 radnych, z których każdy bierze kase - bo 
frajerem nie jest. Tineley Park - sześćdziesięciotysięczne miasteczko 
koło Chicago - zatrudnia ich 8 (słownie ośmiu) i pracują oni społecznie. 
Dostają kasę na sekretarki, papier do drukarki i ekspertów, ale sami nie 
biorą diet (frajerzy!).

Jeżeli ktoś uważa, że sponsorowanie stowarzyszenia dbającego o 
popularyzację PLD (celowo nie piszę o finansowaniu Stowarzyszenia PLD) i 
sponsorowanie konkretnych deweloperów PLD, to to samo, to jest w 
błędzie. Stowarzyszenie ma formę prawną i statut na podstawie, którego 
można weryfikować czy pieniądze, które się na nie wpłaca idą na właściwe 
cele.

5. Gotowy jestem aktywnie włączyć się w prace nad powołanie takiego 
stowarzyszenia - pisanie statutu, ganianie po sądach, itp. Gotów też 
jestem podzielić się swoimi skromnymi zasobami finansowymi na 
dofinansowanie przedsięwzięcia. Nie mówię, że sam za wszystko za płacę, 
bo nie zakładamy firmy, tylko stowarzyszenie.

Pozdr,
Radosław Kintzi




Więcej informacji o liście dyskusyjnej pld-discuss-pl